Maczane w kawie, herbacie, mleku lub z kieliszkiem nalewki. Pycha.
Zabrałam dzisiaj kilka ze sobą. Gdy po godzinie pływania na basenie złapał mnie głód, wyciągnęłam je z torby i chrupałam przypatrując się życiu na wąskich uliczkach starego miasta w Marbelli. Sobota toczy się tu powoli. Wszystko skąpane w styczniowym słońcu. Grupka Hiszpanów spotkała się pod warzywniakiem. Rozmawiają, śmieją się. Nikt się nie spieszy, nie goni. Wybierając owoce miło się rozmawia ze starszą panią. O winogronach. Z uśmiechem. Po prostu.
Włoskie smaki są mi bliższe niż inne. Bardzo lubię kuchnię japońską i tajską, ale gdyby miała wybrać tę najbardziej ulubioną - to właśnie smaki Italii podbiły moje podniebienie.
Proste jedzenie z dobrych składników. Przygotowane i zjedzone z pasją.
- 300 g całych migdałów w łupinach
- 3/4 szklanki cukru (użyłam brązowego)
- 3 szklanki mąki
- 100 g miękkiego masła
- 1/2 łyżeczki soli
- 1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 4 całe jajka (duże)
- 1 jajko + 2 łyżki mleka do smarowania
- starta skórka z cytryny lub pomarańczy
Wymieszać mąkę, proszek, cukier, 4 jajka, masło, sól, startą skórkę. Zagnieść ciasto. Ilość mąki w zależności od wielkości jajek - dosypać trochę, jeśli ciasto bardzo się klei. Dodać migdały i zagnieść ponownie. Podzielić na trzy części i uformować z każdej wałek, taki długi chlebek. Każdy lekko spłaszczyć i ułożyć na osobnym kawałku papieru do pieczenia, na dużej blaszce. Piec około 30-40 minut w temp. 150 stopni na jasny kolor. Wyjąć, lekko przestudzić. Pokroić ostrym nożem na kromki, na około pół centymetra grubości. Im cieńsze, tym lepsze. Kromki ułożyć poziomo na blaszce, posmarować rozmąconym jajkiem z mlekiem. Zapiekać około 15 minut w temp 180 stopni. Wyjąć, obrócić, posmarować jaśniejszą stronę jajkiem i zarumienić. Czas pieczenia zależy od piekarnika. Lepiej obserwować kolor ciastek, niż czas na zegarku. Powinny wyjść dość twarde sucharki, chrupiące i złote. Wystudzone cantucci przechowywać w szczelnie zamkniętym słoju lub puszce. Prababcia na dnie słojów z ciastkami układała płócienną chusteczkę z kilkoma kroplami olejku migdałowego. Wiecie jak to pachnie?!
Wyglądają pysznie! Ale czy na pewno potrzeba do nich migdałów w skorupce? I obrać przed dodaniem do ciasta? A może nie o skorupkę, a o skórkę, tę brązową, chodzi?
OdpowiedzUsuńBuziaki
Gralaletka
Chodzi oczywiście o skórkę. Tę zostawiamy. Łupiny nieee, połamałyby nam zęby ;)
UsuńUżyłam najzwyklejszych migdałów, bez dodatków. Nie odzierałam ich ze skóry. W przekroju wyglądają ładnie. Można też użyć migdałów rozkruszonych. Nie tylko wyglądają, smakują bdb!
O, to super! Nie trzeba łuskać :)
UsuńG.
Potwierdzam! Są bardzo dobre, prawda. Takie bardziej przypieczone - lepsze!
OdpowiedzUsuńTak stoją sobie w tym blaszanym pudełku, stoją zapomniane. I nagle przychodzi chętka na coś do kawki, szukasz w spiżarce i znajdujesz te ciasteczka - sucharki! Ooooo! Bardzo pasują!
Mogę tylko 3 na raz. Żona na więcej nie pozwala.
Brawo Marta!
TaTa :-)))
właśnie tak. jak przychodzi chętka, to cieszą najbardziej :)
UsuńNajlepsze!
OdpowiedzUsuń:)
Usuńmuszą super chrupać! :)Witamy na Wykrywaczu i dziękujemy za zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńJest coś magicznego w tych prostych, chrupiących, włoskich ciasteczkach... Do kawy lub herbaty - idealne ;) Pozdrawiam, gingerbreath.blox.pl
OdpowiedzUsuńGenialne! :)
OdpowiedzUsuńŁŁŁooo matko, Marta, ale dajesz czadu na tym blogu... buziaki!!! a te ciastka włoskie upiekę niebawem :)Hania
OdpowiedzUsuń